Dobry i szybki poszukiwacz...(albo przeszukiwacz

) z Ciebie H., ale dlaczego nie znalazłaś choć trochę wesołości

Znowu nastrój nie jest tutaj zbyt pogodny...czyżby ta część powstawała w czasie, gdy Twoje sampoczucie nie było w za dobrym stanie? Ten rozdział jest spokojny, ale gdzie ta wesołość, którą obiecałaś...nadejdzie niedługo?
Zrobiłaś mi taki smaczek poprzednimi rozdziałami, że liczyłam iż Alec i Liz już teraz się spotkają...a tu nic i nawet Biggs nic nie pomógł

przeciwnie zaszkodził, bo umocnił Liz w przekonaniu, że Alec nie żyje...hmmm

czemu on jej nie wspomniał o 494 ani słówkiem? Ta niewielka podświadoma nadzieja, jaką miała Liz została zgnieciona, zabita...a może umarła śmiercią naturalną

Dla mnie age Liz nie pożegnała się z przeszłością, ona cały czas nie może o niej zapomnieć i poradzić sobie z nią. Ona ją po prostu w sobie zagłusza, zadusza, a to wcale nie pomaga się uwolnić

Najpierw trzeba będzie wyjaśnić wiele spraw, zrozumieć, przebaczyć, iść na kompromis i wtedy dopiero będzie można jakby pożeganć przeszłość (jednak ona cały czas gdzieś będzie...) i powitać przyszłość...
Dobra dobra już zmieniam ten smętny nastrój

Na koniec H. chciałam Ci pogratulować prowadzenia narracji:
" Liz nienawidziła tego zimnego uczucia w sercu, które ogarniało ją zawsze na widok żołnierzy w kominiarkach..." myślę co, gdzie, atakują Liz? A potem po długim długim czasie wyjaśniasz:
"...widok żołnierzy w pełnym ekwipunku, pilnujących drzwi sąsiedniej sali rozpraw..." a przez cały czas, póki nie doszłam do tego fragmentu wyczuwałam, że coś grozi Liz...
Czekam na kolejne części Hotaru, ale weselsze...choć trochę
